(…)teraz bowiem widzimy jakby przez zwierciadło niby w zagadce, ale wówczas twarzą w twarz(…) z listu do Koryntian.

Takie też były te obrazy malowane jakby w zwierciadle ; niewyraźne, skapane w białym świetle przeźroczystej bieli , która powodowała, że figury na nich nie były do końca widoczne, niknęły w przestrzeni tła podkreślone gdzieniegdzie czarną linią lub delikatnym rysunkiem. Prawie zrezygnowałam z formy zastępując ją linearnymi wartościami . Obrazy były scenami jak ze snu, które odbijały się w zwierciadle płótna. Były to kompozycje najczęściej wielofigurowe przedstawiające pewne sceny zaobserwowane z rzeczywistości. Nawiązywałam tutaj do malarstwa Maneta i tematycznie, i kolorystycznie. Gama obrazów była bardzo wąska utrzymana w szarościach, beżach i bielach z akcentem koloru. Jak przypadkowy przechodzień podglądałam przez okna witryn scenki spotkań, tańców, rozmów? Działy się one jak u impresjonistów: w barach, kawiarniach, na koncertach. Postacie były wydłużone w symbolicznie ujętych pozach, zatrzymane przy kawiarnianych stolikach, lub w tanecznym uścisku lub samotnie palące papierosa. Była to metafora do mojego życia w tamtej chwili.