Muzyka stała się pretekstem do przedstawienia moich uczuć i emocji. Postacie ludzkie w pracach z tego cyklu pokazywałam dość umownie, wręcz schematycznie, stały się niemal piktogramami. Mimo to wydaje się, i chciałam by człowiek w nich był najważniejszy. Przywołałam kolor dla nowych płócien, by dźwięczał różnymi tonami, by brzmiał dźwiękami różnych instrumentów, gdzie, jak pisał Kandyński:  jasny błękit porównać można do dźwięku fletu, a ciemny do altówki, jeszcze bardziej go ściemniając do cudownych tonów wiolonczeli *. W tych pracach wykorzystałam technikę kolażu, przyklejając fragmenty gazet, tkanin, tektur, ale już nie pozostawiłam ich surowymi jak to jeszcze robiłam na pracach dyplomowych lecz je zamalowywałam laserunkowo kolorem. Często agresywna, szorstka faktura tła była przez kolor wyciszana i uporządkowywana. Ten moment w procesie twórczym gdy tłumiłam wulkan faktur cienkimi warstwami koloru nazywam katharsis. Dla mnie samej jest to chwila wyciszenia, spokoju i magicznego momentu cichego dialogu z własnym obrazem. Przygotowując wystawę w 2002 roku nazwałam ten cykl  Z muzyką w tle, ponieważ obcując z tymi obrazami słyszymy jak grają.